16 stycznia 1945 roku, wojska radzieckie 1. Frontu Ukraińskiego po ciężkich walkach zdobyły Szczekociny. Świadkowie tamtych wydarzeń zgodnie stwierdzają: Szczekociny nie były tak zniszczone po walkach w 1945, bardziej ucierpiały w 1939 roku. Niemniej jednak zniszczenia były i to niemałe. Miasto ucierpiało nie tylko w czasie walk bezpośrednich, ale również później, w konsekwencji naruszenia konstrukcji budynków przez artylerię, czy znajdujących się wszędzie niewybuchów.
Trudno dziś sobie wyobrazić działalność strażaków w czasie walk o miasto i w pierwszych dniach po wyzwoleniu. Zapewne, gaszenie powstałych na obszarze bezpośrednich działań pożarów było niemożliwe. Ale, gdy 18 stycznia, dwa dni po ustaniu walk, zapalił się budynek szkoły podstawowej na ulicy Lelowskiej, choć nie zachowały się żadne relacje, jestem pewien, że akcję gaśniczą zorganizowano. Tak samo, gdy w tym samym dniu w płomieniach stanęła kamienica Pałków na Senatorskiej.
Pierwsze powojenne zebranie zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej odbyło się 20 sierpnia 1945 roku. Szczęśliwie zachował się z niego protokół. Zarządem kierował prezes Władysław Marzec, naczelnikiem był Władysław Kopeć, skarbnikiem Jan Nowacki, a sekretarzem Antoni Wojciechowski. Orkiestrę, po śmierci Ludwika Żalińskiego, tymczasowo prowadził organista Zygmunt Kłys. Omawiano sprawy najważniejsze: organizację zbiórki pieniędzy na działalność straży, rejestrację samochodu i przydziały na paliwo. Z kolejnych protokołów dowiadujemy się że: zakupiono nową motopompę, zatrudniono Józefa Pytlawskiego na kierowcę, omawiano remont wysłużonego już hydroforu oraz sprawy dyscyplinarne.
Rozpoczęły się regularne szkolenia. W sezonie letnim zbiórki odbywały się, co drugą niedzielę od godz. 7 rano. Do obsługi motopomp wyszkolono sześciu druhów. Czterech wysłano na koszt straży, na kurs samochodowy.
Od kwietnia 1946 roku szczekocińska jednostka działała w składzie trzech plutonów czynnych i jednego rezerwowego. Aby usprawnić zarządzanie przywrócono funkcję gospodarza i adiutanta. Gospodarzem i jednocześnie zastępcą naczelnika został Ignacy Mrożek, a adiutantem Tadeusz Gwiazda. Dowódcami plutonów byli: Stanisław Górski, Roman Orliński, Franciszek Haras. Bardzo ważne funkcje sekcyjnych pełnili: Bronisław Tambor, Piotr Pisarski, Roman Strzelecki, Antoni Boryn, Franciszek Wierzbowski, Edward Garczyński, Edward Żarnowiecki i Teofil Grycner. Na stanowisko kapelmistrza, od kwietnia 1946 roku powołano Kazimierza Pisarskiego. Zaangażowano Piotra Halabę na kierowcę rezerwowego.
W 1948 roku, w dniach od 2 do 15 lutego, Związek Straży Pożarnych R.P. zorganizował w Szczekocinach szkolenie (kurs stopnia drugiego) dla strażaków z okolicznych gmin. Uczestniczyło ponad 40 druhów, w tym ze Szczekocin m.in. Piotr Pisarski i Bronisław Tambor. Mimo, że minęło już ponad 70 lat, oni sami nie żyją, to w rodzinach zachowały się dyplomy, które z tej okazji otrzymali.
Powojenny zarząd nie tylko skutecznie przywrócił pełną sprawność działania, ale również mimo dokonujących się zmian ustrojowych, zachował dawne strażackie zwyczaje – uczestnictwo w kościelnych i państwowych uroczystościach oraz obchody dnia patrona straży św. Floriana.
Rozwijała się praca kulturalna, obok orkiestry wznowiło działalność kółko teatralne. Teatr poprowadził adwokat i jednocześnie literat Aleksander Junosza Gzowski, który po wyzwoleniu osiedlił się w naszym mieście. Wśród aktorów wymienić należy aktywnych druhów Tadeusza Gwiazdę i Jana Sobczyka. Występy zespołu teatralnego i orkiestry oraz organizacja zabaw ludowych, festynów i loterii pomagały gromadzić środki na bieżącą działalność.
Kolejne lata to troska o sprawność starzejącego się sprzętu, o przydziały materiałów pędnych dla motopomp i samochodu, organizacja szkoleń i utrzymanie dyscypliny. To wszystko po to, aby sprawnie i skutecznie prowadzić akcje gaśnicze.
Od początku lat pięćdziesiątych jednostką kierował jako komendant, dotychczasowy naczelnik Władysław Kopeć. W skład komendy wchodzili: Piotr Krawczyk jako skarbnik, oraz Stanisław Górski, Franciszek Haras, Piotr Pisarski, Edward Tokarski, Mrożek Ignacy, Boś Szymon, Szreniawski Henryk i Wierzbowski Franciszek. Jednostka liczyła ok. 40 aktywnych członków i odbywała w roku ok. 30 zbiórek i ćwiczeń. W orkiestrze udzielało się 18 druhów. Na wyposażeniu był brytyjski stary samochód FORDSON, ale w 1954 przydzielono nowego STARA 20 z motopompą. Wtedy też zatrudniono kierowcę z pełnymi kwalifikacjami. Został nim Eugeniusz Nowak, później Marian Czyż.
W 1954 roku strażacy przeprowadzili na terenie miasta kompleksową kontrolę przeciwpożarową. Ta pożyteczna skądinąd akcja, została przeprowadzona jako czyn pierwszo-majowy, co dziś niektórym może wydać się niesmaczne, ale nikt przecież nie zmieni realiów, które wówczas panowały.
Pożarów nie brakowało. Na szczęście te największe omijały nasze miasto. Szczekocińska jednostka wzywana była do gaszenie wielkich pożarów w Nakle i Chlewicach w 1952 roku, oraz w Kroczycach w 1958 roku.
W grudniu 1957 roku wybrano nowe władze. Prezesem zarządu został Leon Pasierbiński. W zarządzie znaleźli się ponadto: Piotr Krawczyk – naczelnik, Mrożek Ignacy – gospodarz, Czesław Skowroński – skarbnik, Szreniawski Henryk – sekretarz oraz Antoni Boryn – odpowiedzialny za sprawy kulturalno-oświatowe. Na zastępcę skarbnika powołano dodatkowo Józefa Harasa. W dowód uznania za dotychczasową służbę, byłemu komendantowi Władysławowi Kopciowi zebranie ogólne przyznało tytuł „Dożywotniego strażaka”. W 1959 roku zmienił się nieco skład zarządu. Naczelnikiem, na miejsce zmarłego Piotra Krawczyka wybrano dotychczasowego gospodarza Ignacego Mrożka. Nowym gospodarzem został Edward Żarnowiecki, a skarbnikiem Bogusław Górski. Do zarządu weszli też: Stanisław Górski, Piotr Pisarski.
Wielką troską strażaków był brak własnego lokalu, odpowiednich garaży i magazynów na sprzęt gaśniczy. Nawet sztandar ufundowany przez społeczeństwo Szczekocin jeszcze w 1934 roku, nie miał własnej siedziby i musiał być przechowywany w prywatnych domach, komendanta Kopcia, później prezesa Pasierbińskiego. W „Oberży”, gdzie od lat dwudziestych udostępniano im pomieszczenia zaczynało brakować miejsca. Był tam magistrat, placówka PKS-u, później kino i przychodnia lekarska. Wnioski o budowę własnej siedziby zgłaszano każdorazowo na corocznych walnych zebraniach. Wreszcie 15 października 1955 roku udało się powołać komitet budowy ”Domu Strażaka” w Szczekocinach. Praca komitetu, złożonego z przedstawicieli OSP, miejscowych urzędów, instytucji i zakładów pracy była niezależna od pracy urzędującego zarządu OSP, zostanie opisana oddzielnie.
Koniec lat pięćdziesiątych to ustabilizowana już praca strażacka pod kierownictwem prezesa Leona Pasierbińskiego i naczelnika Ignacego Mrożka. Oprócz ćwiczeń odbywanych tradycyjnie, co dwa tygodnie, dla sprawdzenia sprawności bojowej uczestniczono w licznych zawodach pożarniczych.
Tradycją stało się organizowanie każdego roku „Tygodnia Strażackiego”. Z tej okazji odbywały się ćwiczenia pokazowe i defilady z orkiestrą. Corocznie też wydawano i rozprowadzano wśród mieszkańców „Kalendarz Strażacki”. Zbierano fundusze na potrzeby bieżące i budowę „Domu Strażaka”.
W 1958 roku w pobliżu odnowionej przez strażaków figury św. Floriana zainstalowano nową elektryczną syreną alarmową. Wtedy też ustalono, znany nawet dzieciom, sposób sygnalizacji pożarów: sygnał ciągły – pożar w mieście, sygnał przerywany – zamiejscowy.
W dobrym kierunku zmierzała praca kulturalna. Nie tylko utrzymano działalność orkiestry, którą kierował od kwietnia 1958 roku Ryszard Milejski, jako kapelmistrz, ale przyjęto też strażacki patronat nad założonym przez nauczyciela Jana Gajosa młodzieżowym zespołem muzycznym. W porozumieniu z dyrekcją miejscowego liceum podjęto próbę powołania drużyny harcersko-strażackiej.
Perspektywa posiadania własnej remizy, której budowa już trwała, dodawała chęci do działania. Zgłaszali się nowi kandydaci na członków. Wtedy między innymi przyjęto Benedykta Srokę i Kazimierza Wierzbowskiego, w latach następnych ofiarnych druhów i ważnych działaczy strażackich.
Z ogromną ciekawością miasto obserwowało budowę „Domu Strażaka” przy ulicy Strażackiej, a druhowie z niecierpliwością czekali chwili, gdy się do niego przeprowadzą.